Do obejrzenia

czwartek, 1 grudnia 2011

Ten obcy

Kiedy przyjaciel, bądź znajomy podczas tematycznej rozmowy o związkach, relacjach, ludziach, powie Ci jaki jesteś, słuchasz, przyswajasz, ale zbytnio się nie spinasz. Parę dni opinia kołacze się po głowie, a potem rozmywa. Ale jak niezwykle zaskakuje trafna ocena z ust osoby nieznajomej, obcej, z którą wymienia się parę zdań. Czy jestem osobą tak przewidywalną? Tak łatwo mnie ocenić? Nagle - retrospekcja - oni mówili to samo, on też. Znaczy - coś w tym jest. Zatem zaczyna się myślenie - co z tym zrobić, zwłaszcza jeśli jest to co się o sobie dowiedziałeś jest istotne i podlegające pod kategorię - "do weryfikacji, bo nie powinno tak być".
I tak miałam wczoraj. Obcy, niczym psycholog, w 10 minut rozmowy internetowej powiedział mi jaki mam charakterek. Wiem, wiem! Zasadnicza, pewna siebie, trochę oschła, zdystansowana.
Z jednej strony nie szata zdobi człowieka, ale, jak Cię widzą, tak Cię piszą. Zatem widać tę ostrość i niedostępność. I może przez to nikomu nie chce się zobaczyć co dalej, głębiej. A nawet, nie może, tylko, na pewno. I dlatego nie ma kogoś od serca. Czy muszę poczekać na lodołamacz? Jakiegoś odważnego człowieka, który zbije tę skorupę? W środku jest przecież miękko i miło. Jestem życzliwa i dobra. Ale głęboko to chowam. Tej skorupy sama skruszyć nie umiem. Nie potrafię być słodziutka, ufna, przystępna od razu.. Ech.. za dużo się odsłaniałam na bolesne razy, by teraz znów złapać się w pułapkę. Kokieterię albo się ma w sobie albo nie. Ja nie mam.. Zyskuję przy bliższym poznaniu.
Guuuupio...

pasuje mi do tego - KWEJK